Szybsza niż Shinkansen

To był jeden z kolejnych wieczór, który nie miał wcześniej zapisanego swojego końca.  Po prostu się toczył. A gdyby tak trochę pograć w sieci i znaleźć coś ciekawego, jeszcze tego wieczoru? – Pomyślałem. Od myśli do decyzji, w tym przypadku, była strasznie krótka droga. Nie lubię takich rzeczy odkładać na później, nie od dzisiaj wiadomo, że to jedna z naszych podstawowych potrzeb. Zaraz obok jedzenie w tanim fast-foodzie i stawiania klocka, po konsumpcji. To był moment, nawet mnie zaskoczył przebieg wydarzeń, przez chwilę spuszczałem ze smyczy najgorsze, najciemniejsze myśli – włącznie z handlowaniem organami.

Całość zajęła mi kilkadziesiąt minut. Od poznania, do spotkania. Sama rozmowa, a właściwie wirtualna rozmowa, bez fajerwerków, przez te wszystkie lata nauczyłem się tego co może sprawić kobiecie przyjemność, nawet wtedy gdy jej nie ma na wyciągnięcie dłoni. Po kilkudziesięciu minutach, byłem bogatszy o nowy numer telefon, a w tle widniała tapeta pt. spotkanie, zaraz, bez zbędnego pierdolenia, po prostu wiemy dlaczego i po co. Krótko, tak jak lubię, bez gierek, bez pruderii, ale nadal ze smakiem.

Wskoczyłem standardowo pod prysznic, robię to zawsze przed spotkaniem, na którym wiem, że będę wyciągał fiuta ze spodni. W sumie, to zawsze zaznaczam celowo, że idę wziąć prysznic, by wysłać pośredni komunikat, że cenię sobie higienę osobistą na najwyższym poziomie, do tej pory ani razu się nie zawiodłem. Albo dobrze trafiam, albo zaczynają czuć się zobowiązane do tego samego. Nie wiem, w każdym razie, zadowolony jestem z takiego obrotu sprawy. Czarny t-shirt na siebie, stópki, jeansy, sportowe buty i czarny sweter. Chapnąłem w dłoń kluczyki, wyszedłem na dwór, wsiadłem. Krótkie zaznajomienie się z topografią miasta i w drogę. Sama droga bez szału, chociaż zawsze się zastanawiam jaka ona będzie na żywo, jak będzie się wysławiała, czy zamiast w obraz nie trafię do zoologu, który nie powstydziłby się takiego hipopotama, jak się pieprzy.

Po tej całej wiązance, która przelatuje przez głowę wolniej niż Shinkansem, znalazłem się u niej pod blokiem. Telefon w dłoń, dzwonię, mówię jej, że już jestem na miejscu i teraz czekam na jej tyłek, na dole, u mnie. Stanąłem do drugiej stronie, po kilku minutach szła po drugiej – idealnie, mogłem obczaić z grubsza czy to aby na pewno będzie on, wyglądała tak samo – plus. Telefon – szła w drugą stronę, jak na gentlemena przystało, zadzwoniłem i ją poinformowałem, że jeżeli dalej będzie przebierała swoimi nóżkami w tamtą stronę, to dzisiaj będzie spała grzecznie z kciukiem w buzi. Zrozumiała.

Wsiadła, to ona – ufff. Dziewczę otwarte, wiedziała co będzie za chwilę, ja też. Oboje nastawieni na jedno, nikt specjalnie się nie wysilał na rozmowę, a jednak się toczyła. Pytałem ją trochę o jej życiorys, o to czym się zajmuje, jak pożytkuje swój wolny czas – generalnie, wata cukrowa. Wyjechaliśmy kilka kilometrów za miasto, byłem gotowy, każde miejsce było dobre. Padło na polną dróżkę, około pięć metrów od torów kolejowych. Tam już akcja w najczystszej postaci, która tej nocy nas połączyła i jedno miała imię – seks, bez zobowiązań.

Dodaj komentarz